28 kwietnia 2010

31. Natalia, 20 lat, Kędzierzyn-Koźle

Nagość. Gdybym miała ciało modelki z pokazu Victoria's Secret... Nie czuję się komfortowo będąc ubrana jedynie w zapach swoich perfum. Być może wiąże się to z kompleksami, a może z powodu mojej fascynacji kulturą Japonii, gdzie odchylenie rękawa gejszy działało na mężczyzn niczym najlepszy afrodyzjak. Lubię rownież być tajemnicza, a odkrywając wszystko, tę tajemniczość tracę.

Lubię. Przebierać się, wcielać w różne postaci – stąd strój pielęgniarki. Uwielbiam wszelkiego rodzaju przebierane imprezy, gdzie można na chwilę stać się kimś innym, dobierać zachowanie do stroju. Po części jest on rownież związany z moimi studiami. Lubię odczuwać satysfakcję jaką daje praca w szpitalu i bezinteresowna pomoc ludziom. Lubię rownież czuć się kobieco, seksownie, a wielu osobom kojarzy się z tym seksowna pielegniarka :)

Nienawidzę nosić spódniczek mini, nie mogę się do nich przekonać. Zdecydowanie swobodniej czuję się w spodniach, wszelkiego rodzaju. Spódnice mnie krępują. Zbyt dużą uwagę muszę przywiazywać wtedy do wyglądu (czy kiedy idę za bardzo mi się nie podwinęła, trzeba też bardzo uważać choćby wysiadając z samochodu). Miniowkę chyba wymyslił mężczyzna żeby uprzykrzyć życie kobietom :)

24 kwietnia 2010

30. Sabina, 27 lat, Wrocław

Nagość. Co tu dużo pisać. Nagość jak nagość – nagie ludzkie ciało. Ciało to ciało, każdy je posiada. Prawą rękę, lewą nogę… chudą, grubą, koślawą, bez nogi... różnie bywa... długą szyję, wystające żebra, duże piersi, brak piersi, bez piersi... bywa różnie. Brzuch – płaski, browarowy, w ciąży itp.
Najlepiej być ponad ciałem. Ciało to tylko narzędzie prokreacji, czynnik łączący mężczyznę i kobietę, do wyboru do koloru, kto co lubi, grubych, chudych, za chudych, za grubych. Ciało – powierzchowność człowieka, układ danych genetycznych, coś z czym się rodzimy i musimy nauczyć się z tym żyć, mało tego – musimy to ciało polubić. Bez lubienia nie ma co liczyć na powodzenie w relacjach  damsko-męskich lub  jest depresja lub operacje plastyczne... Lubię swoje ciało, choć nieidealne,  jest moje i nie zamieniłabym go na żadne inne. Pełna akceptacja dla tych krągłości, brzuszka, nie chce mi się stosować diet... nie chce mi się katować by dążyc do odgórnych  kanonów piękna, które i tak są abstrakcją dla zwykłego człowieka, które są określone nie wiadomo przez kogo i po co... Ciało jak jeden z uniformów może być świadomie ukształtowane, może wynikać z nas samych, może być tylko maską za która stoi prawdziwe JA człowieka.

Lubię. Swobodę lubię, lubię być wolna, lubię czuć się kobieco i zarazem swobodnie, lubię naturalność, cenię spontaniczność, indywidualność, kreatywność. Lubię czasem bujać w obłokach i wyłączyć się z rzeczywistości, lubię odjechać i nie martwić się o jutro :) Lubię sny o lataniu… lubię żyć chwilą, strój niedbały lubię, luźny ale kobiecy. Lubię podwinąć sukienkę i pod wpływem emocji odlecieć gdzies w dal... bez celu… przed siebie... lubię...

Nienawidzę standardów, nienawidzę rutyny dnia codziennego, duszę się w standardowym trybie życia pt. „praca biurowa”. Nienawidzę bycia w określonym terminie na czas... pracy po godzinach nienawidzę, pracy na miarę nienawidzę, pracy gdzie dokładność i skrupulatność jest mile widziana. Z wykształcenia ARCHITEKT, nie umiem żyć na miarę, to mnie wykańcza, ciągła monotonnia, dopracowywanie szczegółow, dokładność... wygórowowane ambicje... temu zdecydowanie mówię NIE.

22 kwietnia 2010

29. Ewelina, 21 lat, Wrocław

Nagość. Żyję według określonych zasad. Jedna z nich mówi o tym, że w życiu należy być odrobinę tajemniczym. Dlatego też nie odsłaniam kart od razu, robię to w sposób umiejętny, stopniowy, trochę zawadiacki. Nie działam szybko i bezmyślnie, wolę trzy razy pomyśleć nad tym czy to co robię jest właściwe. Lubię ubrania zadziorne, odsłaniające kawałek brzucha, czy ledwo zakrywające pośladki. Ale w dalszym ciągu są to ubrania. Nagość przeznaczona jest tylko i wyłącznie dla mojego partnera.

Lubię. Odrobinę szaleństwa! Ludzie, którzy dopiero mnie poznają postrzegają mnie jako osobę poważną, dojrzałą, trochę do przesady i trochę... nudną. W rzeczywistości jednak lubię się bawić, śmiać, uświadamiać sobie, że tam w środku, we mnie, drzemią pokłady niewykorzystanej energii. Lubię robić rzeczy szalone, spontaniczne, niespodziewane. Z tą radością wiąże się również szczypta drapieżności. Lubię flirtować, kokietować, podobać się i działać na zmysły. Kobieca wulgarność [w postaci nie przesadzonej i od czasu do czasu] jest doprawdy całkiem fajna.

Nie lubię. Ludzi, którzy ściemnają. Udają sympatię do tych, których w rzeczywistości nie cierpią, zakładają maski by przy różnych ludziach odgrywać zupełnie inne role. Kłamią i udają kogoś, kim nie są. Nie lubię nieszczerości i skrzętnego ukrywania swoich emocji. W życiu nie lubię gier, ani przedstawień, nie lubię tego do czego trzeba założyć maskę i robić coś sprzecznego ze swoimi emocjami. Jestem sprawiedliwa i stanowcza. I chyba właśnie dlatego w przyszłości mogłabym zostać policjantką.

21 kwietnia 2010

Od autora słów parę.

Minęły 3 miesiące od startu projektu i chyba nadszedł czas na małe podsumowanie. Za chwilę liczba uczestników przekroczy 30 osób. Bardzo mnie to cieszy, naprawdę. Pojawiają się coraz ciekawsze historie, coraz bardziej interesujące charaktery.

Systematycznie rośnie liczba odwiedzin. Od 10 lutego, od kiedy uruchomiłem Google Analitics, blog ma już 6 tysięcy odwiedzin oraz ponad 16 tysięcy odsłon. Najwięcej czytelników było 18 kwietnia - 191 odwiedzin i 617 odsłon. Jak na tak mało znane przedsięwzięcie to bardzo dużo, więcej niż bym się spodziewał.

Chcę podziękować wszystkim sympatykom projektu, szczególnie tym, którzy wykazali się odwagą i wzięli w nim udział, nieraz dojeżdżając do mnie z odległych miast, poświęcając swój czas i pieniądze. Chcę podziękować także tym, którzy odwiedzają bloga w oczekiwaniu na nowe wpisy, także tym, którzy go komentują. Dzięki Wam wszystkim mam siłę i napęd by prowadzić ten projekt. Obiecuję, że prędko go nie zakończę :)

----

Chcę również zaprosić do udziału tych, którzy czytają bloga ale nigdy nie pomyśleli by wziąć udział w projekcie. Tych, którzy może się wstydzą. Tych, którzy chcą ale jeszcze się wahają. Jak sami widzicie projekt zaczyna wyglądać coraz poważniej. Dlaczego nie mielibyście spróbować? Nie ważne ile macie lat, nie ważne jak wyglądacie. Ważne są Wasze historie, Wasze motywacje, uzależnienia, pasje, marzenia, dramaty. Jednym słowem Wy.

Piszcie na adres kontakt(małpa)arekwojciechowski.pl

18 kwietnia 2010

28. Karolina, 26 lat, Oława

Nago, przed sesją. Jak każda kobieta chciałabym wyglądać pięknie nago. Marzy mi się żeby mieć zdjęcia, na których wyglądam jak modelka :). Chciałabym tego ale wiem, że bałabym się stanąć przed obiektywem całkiem nago. Podziwiam kobiety które są pewne swojego ciała, ja jednak wolę podkreślać swoje walory odpowiednio dobranym ubraniem, a nagość pozostawiam dla siebie i męża.

Nago, w czasie sesji. No cóż troszkę zmieniłam swoje podejście :). W czasie sesji zaskoczyłam samą siebie... kiedy ukrywałam swoje ciało czułam się jakoś tak nieswojo, jakbym co najmniej wstydziła się przed sobą samą. Pomyślałam – nie, to bez sensu. Dlaczego mam wstydzić się swojego ciała? Każda kobieta ma przecież to samo: ręce, nogi, piersi, pośladki – różnica jest tylko w rozmiarze, w jędrności itp. Moje podejście do nagości zmieniło się dzięki nowemu doświadczeniu, którym była właśnie ta sesja. Czułam się swobodnie i co najważniejsze dobrze. Nie stanę się przez to ekshibicjonistką, ale na pewno zacznę patrzeć na siebie łaskawszym okiem.

Lubię. Jestem wizażystką i lubię to co robię. Kiedy usiadłam i zaczęłam myśleć nad tym w czym lubię się najbardziej, od razu pomyślałam o moim uniformie w pracy. Pas z pędzlami – kiedy go zakładam czuję się jakoś tak, hmmm... wyjątkowo, profesjonalnie. Lubię się ładnie ubrać, kobieco itd. ale jednak najlepiej czuję się w pracy, kiedy mogę założyć na siebie swój pas z cudeńkami, otworzyć kufer z kosmetykami i być po prostu sobą... wizażystką.

Nie lubię. Kiedy patrzę na ten pulowerek to widzę całe zło mojego świata – moje studia. Na każdych egzaminach miałam właśnie ten przeklęty PULOWER. Czemu tak bardzo go nie lubię? Nie znosiłam swoich studiów, atmosfery która tam panowała i wszystkiego co wiąże się z tymi studiami, a ten PULOWEREK bardzo się z nimi wiąże i to z tą najgorszą ich częścią, z egzaminami.

16 kwietnia 2010

27. Dalia, 23 lata, Dąbrowa Górnicza

Nagość. Czy ją lubię? Raczej każdy się jej czasami wstydzi. Ale pozowanie nago pozwala przełamać pewne kompleksy. Wiem że lubię moje żeberka, niektórzy mówią, że wyglądam jak „anoreksja”, że jestem chuda… i że są okropne, ale lubię je… każdy ma swój świat :) Co tu więcej pisać… nie lubię pisać o sobie :P

Lubię sport dlatego biegam, tańczę… i jestem raczej szalona na codzień. Lubię jeździć na zawody biegowe, czuć to zmęczenie i mieć z tego satysfakcję, cieszyć się, że dobiegłam do mety, choć nieraz łatwo nie było. Tańczę jako cheerleaderka, lubię kibicować naszym koszykarzom bo mamy dużo wejść w czasie meczu, fajnie jest kiedy ludzie biją nam brawo.

Nie lubię pokazywać się w bieliźnie czy stroju kąpielowym, czuję się w niej po prostu dziwnie. Progi trzeba czasem przekroczyć… może i figurę mam tam „jakąś”, ale nie lubię tak po prostu, może to kompleksy… ale każdy raczej je ma.

15 kwietnia 2010

26. Aleksandra, 17 lat, Świdnica

Boję się nagości. Tam nie ma miejsca na poprawki. Wstydzę się siebie jak każdy, widzę wady, których inni nie dostrzegają. Gdy chodziłam do podstawówki byłam gruba, miałam pyzatą buzię i fryzurę a'la pudel. Wszystko czego potrzeba aby rówieśnicy ci uprzykszyli życie. Ogromne kompleksy w związku z moją tuszą spowodowały, że miałam problemy z jedzeniem. Teraz jestem szczuplejsza, wyładniałam, ale panicznie boję się nagośći. Z moimi szerokimi barami czuję się jak kulturystka. Zdaje mi się, że mogłabym wywołać lęk moja posturą, nie wyglądam na kogoś kim się można zaopiekować, a wcale nie jestem silna i niezależna. Pracuję nad swoją sylwetką, ale nie da się poprawić wszystkiego, dlatego muszę się oswoić ze swoim ciałem i zaakceptować je. Nago jedynie sypiam. Mam nadzieję, że któregoś dnia przebiję się przez mój kokon z wdziękiem motyla.

Lubię ubierać się kobieco. Kocham zwłaszcza elementy garderoby zarezerwowane tylko dla pań. Sukienki, spódnice, gorsety, szpilki potrafią zdziałać cuda z sylwetką. Podkreślić atuty i ukryć wady to cała sztuka. Duży wpływ na mój ubiór ma moja siostra, która zawsze była taktowna, niewieścia, delikatna. Lubię klasyczną biel i czerń łączyć z wyrazistymi kolorami jak czerwień, zieleń czy fiolet. Czasami dodaję swoje 5 groszy do ubrań, nadaję im nowy charakter, aczkolwiek mistrzynią igły i nitki nie jestem ;) Momentami zdaje mi się, ubiór jest jedną z niewielu form mojego uzewnętrzniania się.

Nienawidzę wręcz sportowego stroju, spodni z krokiem w kolanach, szerokich koszulek i adidasów. Jest mi niezmiernie niewygodnie w tych wygodnych ubraniach. Obszerny materiał powoduje, że czuję się przytłoczona, jakbym tonęła. Jedyne co mnie zmusza do takiego stroju to wf (on sam mi się nie najlepiej kojarzy już z samego faktu, że jestem totalną sierotą). Szelest spodni między nogami doprowadza mnie do szewskiej pasji. Duże T-shirty skutecznie maskują talię, a i płaskie buty uroku nie dodają. W efekcie mamy konusa z przykrótkimi nogami i ogólnie zachwianymi proporcjami sylwetki.

14 kwietnia 2010

25. Andrzej, 61 lat, Warszawa

Nagość. Nie będę opowiadał o dojrzewaniu... może powiem tylko, ze byłem niewysoki i dziecinnie wyglądałem jako nastolatek. Odkąd skończyłem mniej więcej 20 lat zapomniałem o tym nastolatku. Jako student ASP, czasem pozowałem nago swoim koleżankom i kolegom. Czułem się zupełnie naturalnie. By opowiadać o człowieku trzeba akceptować całą jego osobę... także fakt, ze jest ssakiem :-) By być sobą... podobnie. A potem, przez wiele lat spędzałem wakacje nad morzem... na plaży, na piasku... w rodzinnej i przyjacielskiej grupie nagich ludzi. Były tam kobiety, mężczyźni, dzieci, matki, ojcowie, bracia, kuzynowie, psy... do dzisiaj nie lubię mieć majtek na plaży! Powiem też szczerze... nago wyglądam nieźle... takie skromne stwierdzenie :-) Ale myślę, że to zasługa zdrowego trybu życia... polecam: Jem co lubię, piję co lubię, palę bo lubię... żadnych sportów, poruszam się tylko samochodem i mam siedzącą pracę.
Jeśli zaś chodzi o pozowanie nago... jestem tu przeciwnikiem kastrowania mężczyzn na zdjęciach! FACECI POWINNI MIEĆ FIUTA!!! Mowię tu o naturalnych ujęciach mężczyzny w roli, dosyć zresztą rzadko mu nadawanej... w roli Człowieka.

Lubię... i to można zobaczyć na wielu zdjęciach... lubię kapelusz. Nie jest on dla mnie ciepłym nakryciem głowy... to jakiś mój symbol luzu, zabawy, spektaklu! Noszę go zawsze  w  czasie wakacji, podróży... lub na sesjach. I lubię marynarkę... szczególnie tę jedną, czarną, sztruksową, miękką i luźną, a do tego cała reszta, też zazwyczaj czarna... pasuje to do mojej białej brody. Lubię też krawaty, nie by je używać na codzień.... kolekcjonuję je. Różne wzory, różne kolory, karnawał ....szukam w lumpexach takich bardziej oryginalnych, pięknych choć niepraktycznych... często śmiesznych. Jeśli już, wychodząc na jakąś bardziej oficjalną imprezę, zakładam krawat z mojej kolekcji...  spotykam sie często z podziwem, zwłaszcza młodych kobiet :-) Mówią: Twój krawat jest... odlotowy, zajebisty, śliczny, cudny. Lubię wino i lubię dużo palić.
 
Nienawidzę. Nie znoszę paradować w Majtkach, Kapciach i Pidżamie. Kapcie zwane też pantoflami, bamboszami, wsuwkami. Więc śpię nago... tak, jak jestem na plaży. Nie daj Boże być w szpitalu... tam wymagają pidżamy... więc w szpitalu, z upokorzenia i rozpaczy, już po 2-3 dniach... umrę! Więc oto ja.... w majtkach, slipach plażowych lub bieliźnianych... nie, najlepiej będzie w pidżamie... ale musi być ona typowa, właśnie szpitalna. Ma być tak okropna, jak sie tylko da. Było o nią trudno, ale udalo mi się wypożyczyć ze szpitala wojskowego. Mam też taką jedną wyjątkową, tę lubię.... jest czarna, w delikatny, jasny prążek... to jakby lekki garnitur, pasuje nawet do białej koszuli... ale nie dam sie w niej sfotografować w tym temacie :-)

24. Agnieszka, 25 lat, Sosnowiec

Nago. Truizmy wszyscy znamy, że jest, że narodziny, że intymność, że jedyna prawdziwa własność. Nagość jest tak naturalna, a budzi tak ogromne emocje czego nie jestem w stanie pojąć. Jak wszystko, co nieodzwone, co bliskie, staje się narzędziem poniżenia, zawłaszczenia, kpiny, uwielbienia, wielkich emocji. Do tego dziwne mody, jak nagie ciało ma wyglądać, jak nie - potworne i niezrozumiałe dla mnie. Sama w sobie nagość jest poniekąd nijaka, choć bywa ciekawa jako środek ekspresji, kiedy każdy inny uniform zaczyna przeszkadzać, pozostaje jako ostatni.

Uwielbiam gotyk. Ze wszystkich istniejących uniformów wybrałam bardzo świadomie właśnie ten, ponieważ niesie ze sobą wartości, które są mi bardzo bliskie. Wszystko to, co znajduje się na peryferiach kultury europejskiej, cała siatka implikacji tworzona od wieków. Gotyk to nie subkultura, to bardzo bogata kultura i szata estetyczna. Mogę ją ściągnąć, lecz pewien, ten właśnie sposób odczuwania świata pozostaje we mnie. Czarna koronka, długie suknie, syntetyczne włosy, gorsety, błyszczący lack, koturny, fishnety budzą uśmiech na mojej twarzy i czułość, w kwestii uniformów to dla mnie po prostu piękno. W długiej czarnej sukni lub lateksowej mini czuję się sobą, czuję się swobodnie.

Nienawidzę trendów. Mody. Narzucania ideałów piękna z góry. Założyć mogę wszystko, ale wyglądając jak 80% ludzi na ulicy czuję się tylko trybikiem w maszynie, czymś kierowanym odgórnie, jakimś konstruktem narzucanych implikacji. Zwyczajnie w modnym uniformie czuję się okropnie! Interesuję się modą, żeby umieć flirtować z nią i umieć zadać jej bolesny cios, i nie daj bogini być modną. Na myśl o tym co "kobiece", co wypada, co nie wypada, co zmniejszyć, co powiększyć, jaka "spodobam się mężczyznom i wzbudzę zazdrość kobiet" ogarnia mnie pusty śmiech. Teraz modne są ramoneski, szkoda, schowam je na dnie szafy na parę sezonów.